Niestety sytuacja taka jak dzisiaj powtarza się bardzo często. Jula wstaje i idzie budzić Mamusię.
Ledwo rano otwieram oczy. Co rano powtarzam sobie "dzisiaj idę spać o dziesiątej najpóźniej". Codziennie kończy się jednak tak samo.
Odbieram Julę ze żłobka i powoli wracamy sobie do domu. Kałuże są wszystkie jej, liście, trawniki, wszystko po kolei. Dla mnie to taki czas tylko "nasz". Maksimum uwagi skupione na Dziecku. Lubie to.
W domu oczywiście milion rzeczy do zrobienia, nie mówiąc już nawet o tym, że widmo opóźnień w pracy wisi mi nad głową ciągle. Tak więc ogarniam troszkę mieszkanie jednocześnie tańcząc, śpiewając czy czytając. Tata wraca do domu, ja siadam do pracy. Za chwilę kąpiel, usypianki i już po 20. A tu nadal tyle rzeczy do zrobienia.
Ostatnio pracuję do bardzo bardzo pozna. Z jednej strony zrozumiałym jest, że skoro wychodzę wcześniej żeby Julkę odebrać szybciej, to muszę ten czas nadrobić. Z drugiej strony mam jednak wrażenie ze pracuję na półtora etatu, to pół wykonując oczywiście nieodpłatnie:)
Na koniec naczynia do zmywarki, małe porządki i dopiero do spania. Godzina 2. O 7 pobudka.
No i dzisiaj to samo. 24 i Mama pracuje. Czy Wy też macie takie wrażenie, że na wszystko brakuje czasu? Kurczę, czas tak szybko leci. Kilka razy mrugniesz okiem i już minął tydzień, miesiąc, rok. Nie wiesz nawet kiedy... Przerażające.
Jeszcze niedawno było tak:
Jeszcze niedawno było tak:
a teraz już Julia mówi, chodzi, okazuje tysiąc razy więcej emocji. Kiedy to minęło?
Dzisiejszy post taki średnio optymistyczny, mam wrażenie. Taki dzień dzisiaj.
Jeszcze w tygodniu pochwalimy się naszymi nowymi ciuszkami od Puszek:). Muszę po prostu znaleźć chwilę żeby to wszystko ładnie przygotować:)
szybko nam te dzieci rosną- racja!
OdpowiedzUsuń-
moja Łucja to ewenement wstaje po 9 ;) wczoraj o 10 nas dopiero obudziła
śpioch po mamusi
zazdrość!!! Julia niestety nie ma litości;)
Usuńu Nas niewiadomo po kim to takie, Tata śpioch, Mama jeszcze większy...:)